W świąteczny poniedziałek powracam na strony bloga o młodości w zasięgu ręki,… bo tęsknię. Temat zachowania młodego wyglądu i ducha w ciele jest szeroki i jednak nigdy się nie kończy, ponieważ eksperymenty które stosuję na sobie i o wynikach których później Wam opowiadam, wprowadzają wciąż lekkie zmiany w traktowaniu mojego domu=ciała. Długo nie pisałam, ale nad zachowaniem młodości wciąż pracuję. Nie, przepraszam… nie „pracuję”. Tym się fascynuję, jest to moje hobby, zdrowie i piękny, witalny wygląd. Nie można nazwać tego pracą. Jak ktoś kiedyś powiedział: „jeśli znajdziesz pracę, która sprawia Ci przyjemność, już nigdy nie będziesz chodził do pracy”.
Kocham być zdrową i czuć się na wyżynach energetycznych. Młodość to skutek uboczny ale jakże fascynujący. Nie tylko dla mnie. My wszyscy pragniemy długo, może nawet wiecznie, być młodzi. Wydajemy miliony na zachowanie młodego oblicza. Jak wiele osób nie może się pogodzić z utratą młodzieńczego wyglądu? Kiedy już faktycznie przemija machają na to ręką, obwiniają czas i w ostateczności, nie patrząc więcej w lustro, zaczynają zaniedbywać się na potęgę. „Przecież i tak jestem stary”. Te miliony pieniędzy wydawane na zatrzymanie świeżego oblicza świadczą o pragnieniach.
Ja zawsze dbałam o zdrowie. Po czasie dopiero zauważyłam, że przyniosło to i ten efekt uboczny: młody wygląd. Zaczęłam się więc temu efektowi przyglądać, wyciągać wnioski i eksperymentować w tym kierunku. Stąd przed Wami blog traktujący o młodości. Dlaczego o tym nie pisać :)? Tym bardziej, że próbuję nie wydawać na to milionów a jedynie podpierać się zdrowymi nawykami… Przy stole świątecznym również. Tu zawsze wiele do zrobienia… ;). Dziś popiszę o symbolu świąt Wielkanocnych: jajach.
Uczono nas przez cztery dekady o jajach mających fatalny wpływ na zdrowie. Nie raz słyszeliśmy, że można ich zjeść do dwóch tygodniowo. Pamiętacie to „echo rozsądku”? Jajo owszem, jak każdy inny pokarm może nam szkodzić, ale tak samo jak każdy ten inny pokarm, może nas odżywiać doskonale. Wszystko zależy. Wszystko jest względne. Jeszcze jakiś czas temu, przez około trzy lata nie wkładałam jaj do ust. Główny mój argument przeciw: biedne kury i zakwaszające właściwości jaja. Więc przestałam je jeść. Jajo jest produktem silnie zakwaszającym co oznacza, że przyczynia się do utraty wigoru i zdrowia. O zakwaszaniu pisałam w artykule Wróg nr 1 młodego wyglądu: zakwaszanie. I jak odkwasić?
Ale ale, coś się zmieniło.
Nie zmieniło się to, że jajo zakwasza ale to, że włączyłam je znowu do swojej diety i muszę oznajmić, że z dobrym skutkiem. Oczywiście należało zachować pewne zasady, których się trzymam. Polecam je wszystkim, chcącym szczęśliwie sobie te smaczne produkty jeść.
Jak to się stało, że pomimo właściwości zakwaszających włączyłam je z powrotem do diety?
Jakiś czas temu zauważyłam, że gubię włosy. Wiele jest przyczyn takiego stanu rzeczy więc poszukiwałam i u siebie. Z obserwacji moich wynikło, że chodzi o brak pełnej puli aminokwasów egzogennych i w tym kierunku zrobiłam eksperyment z włączeniem jaj do diety. Włosy przestały wypadać. Odrastają nowe. Mam ponownie mnóstwo „baby hair” i prawie w ogóle nie wychodzą mi podczas mycia. Strzał w dziesiątkę.
Jaja zawierają pełną pulę aminokwasów potrzebnych do zdrowego życia człowieka. Wszystkie aminokwasy egzogenne – czyli takie, których nie wytwarzamy sami w organizmie – znajdziemy również w roślinach, ale w niewielu z nich mamy ich pełną pulę. Jedząc tylko rośliny musielibyśmy tak je komponować aby codziennie na talerzu znalazły się wszystkie, a więc jeść zróżnicowanie. Ostatnimi czasy nie byłam w stanie tego kontrolować i włosy zaczęły wypadać. U mnie jest to niewątpliwie skutek niewystarczającej ilości aminokwasów. Spostrzegłam, że w czasach gdy pracując na statku, kucharz codziennie na śniadanie przygotowywał jaja sadzone, zjadając je trzy dziennie przez 14 miesięcy, włosy miałam niezwykle zdrowe, gęste i mocne. Zastanowiłam się nad tym i postanowiłam z powrotem wrzucić jaja na talerz.
Zawierają wszystkie aminokwasy!
Stan włosów może być wykładnikiem zdrowia. U mnie jest szczególnie wrażliwym. Dzięki włosom szybko orientuję się, że czegoś mojemu organizmowi brak. W tym wypadku brak odpowiedniej ilości białka. Trzeba przy tym pamiętać, że białko musimy dobrze strawić i przyswoić, a więc musimy mieć odpowiednie pH soków trawiennych w żołądku. Nic z tego, że jemy wszystko jeśli nie jesteśmy w stanie tego strawić i wchłonąć, co nie? A więc zdrowy żołądek! Jak niezbyt kwaśno to zakwasić. Ja piję dużo wody z cytryną, zwłaszcza przed posiłkami, co stymuluje żołądek do wytworzenia kwasów trawiennych, który staje się lepiej przygotowany na przyjęcie białek. To bardzo pomaga przy trawieniu jaj.
Kolejna bardzo istotna rzecz: jaja tylko z wolnego wybiegu lub ekologiczne – jeszcze lepiej. Czyli nie męczymy biednych kurek finansowaniem holokaustu ich życia. Kurka ma być szczęśliwa, bo gdy krzywdzisz kurę, da Ci chore jajo. Nie umrzesz od niego, ale natura i twój organizm zareagują i wystawią Ci rachunek prędzej czy później. Zaczniesz chorować. Krzywdzenie zwierząt przełoży się na krzywdzenie samego siebie. Postaraj się więc znaleźć kogoś, kto pokaże Ci jak hoduje kurki. Zdrowie jest tak ważne, że możesz poświęcić parę chwil na znalezienie informacji o dostawcy lub samego dobrego dostawcę. Te numerki na jajku są przydatne, ale i tak lepiej zobaczyć jak wygląda, ta hodowla, na własne oczy. Ja mam, niedaleko miejsca zamieszkania, takiego pana rolnika z zamiłowania.
Kiedy wpadam po jaja najczęściej jest przy swoich kurkach, nie ma ich dużo, lubi o nich opowiadać, pokazuje czym karmi. Piękne podejście. Kurki sobie chodzą swobodnie po wybiegu, dziobią ziemię, zjadają robaczki i na przykład moje odpady po wyciskaniu soku. Coś pięknego. Takie jajo zjadam ze smakiem, szczęściem i podziękowaniem. Nie muszę „nie myśleć, bo to przerażające” o tym co się dzieje w klatkach chowu przemysłowego. Takie jajo daje samo zdrowie.
I rzecz następna: „echo rozsądku” w naszych głowach krzyczy wciąż że „co z tym cholesterolem w jajach?!”
Moi kochani, cholesterol nie jest groźny. To już nawet przestaje być „pieprzeniem” antyspiskowców. Cholesterol w jaju również nie jest groźny, a skoro ktoś się go boi to nie wiedział do tej pory, że w jaju jest lizyna. Lizynka, moi kochani, to substancja, która naturalnie obniża poziom cholesterolu w organizmie. W jaju jej pełno. I dlatego takie jajo jest nam przyjacielem. Zamiast przyjmować statyny na obniżenie cholesterolu można jeść po prostu jaja Szok, co nie?
Zapałki w garnku, bo jak jajo pęknie to się z niego nie rozleje 🙂
Jest oczywiście warunek: nie wolno tej lizyny zniszczyć temperaturą. Jajko więc jeść najlepiej ugotowane na miękko. Jajko które pęknie wyjąć szybko z gotowania, ostudzić pod zimną woda i zjeść jakie jest lub wyrzucić.
Jajko jest tak doskonale skonstruowane, że temperatura wewnątrz gotowanego we wrzątku nie osiąga 90 stopni. A w 90 stopniach lizyna się uszkadza. Dodatkowo gotując jajo na miękko zachowujemy wszystkie cenne substancje odżywcze ciekłego żółtka. Jeśli więc jaja to tylko na miękko
Od czasu do czasu zjadam też sadzone, ale przyrządzam je tak aby to żółtko się nie ścięło. Parę kawałków awokado do tego, sałatka z pomidorów lub jakakolwiek inna i nawet chleba nie trzeba Resztę posiłków w dniu to i tak same rośliny wiec zakwaszanie jajem neutralizuję.
Nie ma sensu bać się jaj gdy nie wyzyskujemy do tego celu zwierząt i gdy posiadamy już tę wiedzę o tym jak przygotowywać. Od kiedy kupuję jaja od szczęśliwych kurek szczęśliwa jeszcze bardziej jestem i ja. Życzę Wam wszystkim tego samego a nawet więcej. Aby szczęście mogło malować Wam na twarzy piękny młodzieńczy, uśmiech.