Wielkie miasto Londyn. Centrum świata, centrum wszystkiego. Wszyscy są szczęśliwi, zadowoleni i każdy chciałby tutaj mieszkać. No właśnie. Czy aby na pewno?
Są takie rzeczy o których próżno szukać jakiś informacji w kolorowej telewizji. Są mało miedialne, niewygodne lub brzydko prezentują się na zdjęciach. Fejmu z tego nie będzie. Oczywiście nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo jeśli coś jest jakie jest to dlaczego nie powiedzieć o tym głośno?
No i tak też trochę jest z tym Londynem. Fajnie wygląda w telewizji, internetach, na zdjęciach i w pamiętnikach z wakacji. Ale mieszkać w Londynie, a przyjechać do niego na wycieczkę lub oglądać w Dzień Dobry TVN to 2 różne sprawy. Dzisiaj właśnie o tym, czyli czego być może o Londynie nie wiesz, a wujek Kurson nie będzie się bał Ci powiedzieć.
1. Londyn nie jest idealnym miastem do życia
Fajnie wybrać się pod Big Bena, Pałac Westminster, London Eye i walnąć fotkę w czerwonej budce telefonicznej na tle przejeżdżającego dwupiętrowego również czerwonego autobusu. I w sumie to tyle.
No chyba, że jesteś fanem architektury, znasz się na tym i kręcą Cię stare budynki. Wtedy jest szansa, że w Londynie spodoba Ci się coś więcej niż tylko to co widać na widokówkach. Bo Londyn poza tym jest taki sam jak reszta wielkich miast.
Ludzie cały czas gdzieś pędzą, w metrze ciasno, w autobusach ciasno. Do tego pada deszcz przez pół roku, a lato w sumie trwa 2 tygodnie. Poza tym raczej jest chłodno, wietrznie i ponuro. Wszystko to sprawia, że Londyn obok ideału pewnie nawet nie stał, ale to nie koniec.
2. Syf na ulicach
Jak dla mnie masakra! Nigdy wielkim estetą nie byłem, ale tutaj sytuacja momentami mnie przerastała.
Teraz po części zdąrzyłem już przywyknąć do wszędzie poniewierających się pudełkach po frytkach, hamburgerach, kebabach i kawach na wynos. Do masy gazet rozdawanych za free oraz całej reszty badziewstwa z którym nie ma co zrobić tylko pozostaje jebnąć pod nogi.
W metrze to samo albo nawet gorzej. W żadnym pociągu nie ma kosza, a na stacjach trzeba go dobrze poszukać. Indiana Jones w poszukiwaniu zaginionej Arki to przy tym pikuś.
Z resztą w całym Londynie nie ma koszy na śmieci. Dobra, przesadzam. Kosze są przy wejściu do wspomnianego metra oraz przy co 5-tym przystanku autobusowym. W praktyce oznacza to, że nie ma ich prawie w ogóle. Skutkuje to tym, że Londyn jest po prostu brudny.
3. Bezdomni
Dużo bezdomnych. Nie wiem ile to jest dużo, ale wracając w nocy z pracy widzę ich w całym centrum przez które przejeżdżam.
Gdzie śpią? W parkach? W krzakach? Gdzieś w zaułkach? Nie, śpią przy głównych ulicach pod samymi wejściami do centrów handlowych, biur, sklepów, mieszkań. Zasada jest jedna – byleby na głowę nie padało.
I tak naprawdę nikt się nimi nie zajmuje, nie przegania i nie próbuje nawracać. Przynajmniej nic takiego nie zauważyłem. Wynika to pewnie z tego, że większość z nich jest bezdomnymi z wyboru. Przynajmniej jak na moje oko.
4. W Londynie to się zarabia!
W Londynie to się dopiero wydaje! Tak, tak. Większość ma w głowie tylko to ile to w tym Londynie się zarabia, ale mało kto chce powiedzieć ile się też wydaje. Pisałem już o tym tutaj.
Ale tak z grubsza… Dość powiedzieć, że wynajem kawalerki to koszt ok 6000 zł, bilet miesięczny kosztuje 800 zł, a wyjście ze znajomymi na piwo to minimum stówka albo dwie.
Jeśli masz normalną pracę i normalne przeciętne zarobki to i też żyjesz przeciętnie i normalnie. A wszystko kusi. Przechadzając się ulicami miasta z każdej wystawy sklepowej coś do Ciebie uśmiecha się i krzyczy: weź mnie, kup mnie, patrz jaki jestem fajny, musisz mnie mieć.
I ulec pokusie jest bardzo łatwo, bo przecież tego potrzebujesz, zasłużyłeś, czasem sobie możesz pozwolić i musisz mieć coś z tego życia, prawda?!
I znam takie przypadki, że lata w Londynie lecą, a stan konta bez zmian. I co z tego, że w Londynie się zarabia skoro w Londynie też się wydaje, bo jest jednym z najdroższych miast na świecie?
5. W Londynie jest bezpiecznie
Ale jak to?! A no tak to. W Londynie jest niebezpiecznie jak się w nim nie mieszka i ogląda Wiadomości. Jeszcze od nikogo w pracy, sklepie czy na ulicy nie słyszałem: Ty, ale jest niebezpiecznie w tym Londynie. Masz może opracowaną drogę ucieczki jakby co?
No nie, tak nie ma. Prawdę mówiąc czuję się tu całkiem bezpiecznie i wbrew pozorom cały Londyn nie płonie jak to gdzieś widziałem.
Każdy codziennie rano wstaje z łóżka, idzie do pracy, popołudniu na obiad, a wieczorem na piwo. Nikt nie myśli o tym, że zza rogu może wyskoczyć jakiś terrorysta czy zamachowiec. Każdy ma to w dupie, bo jak się będzie miało coś stać to się stanie.
Na tym polega terroryzm! Ktoś ma nawalone we łbie i działa z zaskoczenia. Nie można się do tego przygotować. Dlatego nikt nie traci czasu na myślenie o ISIS, bo każdy jest zajęty sobą i swoimi sprawami. Terrorystami zajmuje się policja i MI6, a nie mieszkańcy Londynu.
Dlatego w Londynie ogólnie jest bezpiecznie. Z pracy częściej wracam wieczorami lub w nocy niż w ciągu dnia i jeszcze nikt mnie nigdy nie zaczepił i nigdy nie miałem żadnej nieprzyjemnej sytuacji.
Oczywiście są miejsca, gdzie lepiej w nocy samemu nie chodzić, ale takie miejsca są w każdym większym mieście. I w sumie w mniejszych też są. Nic specjalnego.
6. Policjanci nie noszą broni
No co za idioci! Jakby nosili z sobą broń… No właśnie o to chodzi! Nie noszą, bo nie muszą! Jest bezpiecznie, więc po co im broń?! W Anglii policjanci są szanowani i nikt nawet nie myśli im podskoczyć.
Jeśli prosi cię o zatrzymanie policjantka 150 cm wzrostu i 45 kg żywej wagi grzecznie się zatrzymujesz i pytasz o co chodzi. Napewno jej nie lekceważysz i nie idziesz dalej, bo wygląda niepozornie. Jeśli to zrobisz w 5 minut pojawi się kolejnych 5 patroli wokół Ciebie i marny będzie Twój los. Wiem, co mówię. Widziałem to nie raz.
Z Policją brytyjską nie warto zadzierać i nie widziałem jeszcze sytuacji, żeby ktoś im się stawiał albo wchodził w jakieś głupie dyskusje.
7. Londyn to centrum modowe świata
Nie wiem skąd to się wzięło, bo napewno nie z tego co widać na ulicach. Może jakimiś bocznymi drogami do tej pory chodziłem, bo mnie ta wielka moda nie rzuciła na kolana jak do tej pory. Ludzi na ulicach podzieliłbym na 2 kategorie.
Pierwsza to ci co wyglądają normalnie. Niczym specjalnym się nie wyróżniają. Gdyby przechodzili się ulicami Krakowa, Warszawy, Poznania czy Wrocławia nikt nie zwróciłby na nich specjalnej uwagi. I tak to wygląda na co dzień w metrze, sklepie i kolejce po kawę.
Jest też druga grupa osób, która (jakby to powiedzieć?) chce się wyróżniać i wyróżniałaby się wszędzie na świecie.
Tylko czy to jest moda? Jeśli tak, to całe szczęście, że ja taki staromodny jestem.